Mamy bardzo wiele powodów do dumy z tego, że jesteśmy Polakami. Czerpiemy je nie tylko z poezji Cypriana Kamila Norwida, „Pana Tadeusza” Adama Mickiewicza, „Trylogii” Henryka Sienkiewicza, wierszy księdza Jana Twardowskiego, ale także z maryjnej religijności wielu Polaków.
Owszem są tacy, którzy mają teologiczne zastrzeżenia co do „maryjnych akcji i deklaracji”. Ale są też tacy, którzy wypełniają wolną przestrzeń ducha współczesnego człowieka. Nie każdego stać na udział w sympozjach, słuchania wzniosłych wywodów filozoficzno-teologicznych, udział w telewizyjnej debacie
o koncepcjach naprawy Polski i Kościoła.
Skoro tak, to warto posłużyć się starą maksymą: In medio virtus!
Jesteśmy dumni, że Maryja jest nasza Królową.
Dzień 3 maja jest świętem nie tylko kościelnym, ale i państwowym. Jak tylko potrafimy, tak łączymy te dwie wartości. Dlatego odwołujemy się do tradycji. Śluby króla Jana Kazimierza zrozumie każdy, kto dobrze zna historię, a szczególnie sytuację Polski w połowie siedemnastego wieku.
Powtarzanie ślubów Jana Kazimierza (od czasów kardynała Stefana Wyszyńskiego – ślubów jasnogórskich) jest sensowne tylko wtedy, gdy składający je rozumie konieczność
i skuteczność orędownictwa Bogarodzicy, Królowej Polski.
Maryja jest owym znakiem Niewiasty z Apokalipsy – Jej Syn zwycięża złego ducha
i umierając na krzyżu daje Jej swego ucznia Jana za syna, a Janowi Maryję za Matkę. Radują się wraz z Maryją pierwsi chrześcijanie, gdyż w Dniu Pięćdziesiątnicy dary Pocieszyciela rozlały się na wszystkich.
W tym roku świętujemy 1050 rocznicę Chrztu Polski. Od roku 966 wraz z Maryją trwamy
w wierze, wiernie stoimy pod krzyżem Chrystusa.
(Program duszpasterski Kościoła)